Tragiczny incydent w nocy z 28 na 29 stycznia wstrząsnął amerykańską bazą Tower 22 w północno-wschodniej Jordanii, w pobliżu granicy z Syrią. Trzech amerykańskich żołnierzy straciło życie, a ponad 20 zostało rannych w ataku dronów, co wywołało gwałtowną eskalację sytuacji na już niestabilnym Bliskim Wschodzie. Oświadczenie Białego Domu sugeruje, że za atakiem stoją radykalne grupy bojowników wspierane przez Iran, co tylko pogarsza napiętą atmosferę w regionie.

Irańska Straż Rewolucyjna dokonała poniedziałkowego ataku rakietowego, kierując pociski w stronę rzekomej bazy szpiegowskiej izraelskiej agencji wywiadowczej Mossad w północnym Iraku oraz lokalizacji "antyirańskich grup terrorystycznych" w Syrii. Ten akt agresji stanowi kulminację eskalacji działań wojennych, która grozi przekształceniem się w szerszy konflikt regionalny.

Francuski sąd wydał bezprecedensowy nakaz aresztowania wobec prezydenta Syrii, Bashara al-Assada oraz trzech innych wysokich rangą urzędników, oskarżonych o zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne. Decyzja ta podnosi znaczące pytania dotyczące międzynarodowej sprawiedliwości i po raz pierwszy kieruje nakaz aresztowania wobec głowy państwa za takie przestępstwa. Sprawa dotyczy użycia zakazanej broni chemicznej przeciwko cywilom w Syrii, a incydent ten miał miejsce w 2013 roku.

Bliski Wschód jest od wieków skomplikowanym regionem, w którym współistnieją różne kultury, religie i interesy polityczne. Jednym z najbardziej kontrowersyjnych i dyskusyjnych elementów współczesnej mozaiki politycznej tego regionu jest Hezbollah, libańska organizacja polityczno-wojskowa. Czy Hezbollah to bojownicy o wolność, czy może narzędzie w rękach większych graczy na Bliskim Wschodzie?

Według ministerstwa zdrowia Syrii, w mieście Homs doszło do ataku dronów wojskowych. Celem ataku była akademia wojskowa. Co najmniej 89 osób zmarło, choć Brytyjczycy twierdzą, że liczba ta może wynosić nawet 116. Wśród ofiar znajdują się kobiety i dzieci. Armia syryjska twierdzi, że ataku dokonały grupy terrorystyczne wspierane przez znane siły międzynarodowe.

Kiedy 6 lutego Turcja i Syria zostały nawiedzone przez ogromne trzęsienie ziemi, które pochłonęło tysiące ludzkich istnień, wydawało się, że kraje mogą skupić się na odbudowie i pomocy dla poszkodowanych. Niestety, 20 lutego ziemia ponownie zastrzęsła się niedaleko granicy Turcji i Syrii. Po raz kolejny doszło do zawalenia się budynków, a setki ludzi zostało rannych.

Po silnym trzęsieniu ziemi, do którego doszło w poniedziałek, 6.02. o godzinie 4:17 czasu lokalnego  i następnym, do którego doszło ok. 11 zarówno Turcja, jak i Syria potrzebują międzynarodowej pomocy.

Epicentrum trzęsienia ziemi o sile 7,9 w skali Richtera znajdowało się 23 kilometry na wschód od prowincji Gaziantep w południowej Turcji, na głębokości 24,1 kilometrów. Skutki potężnych wstrząsów dotknęły zarówno Turcję jak i Syrię. Na ten moment wiadomo o co najmniej 2000 zabitych i ponad 10000 osób rannych, jednakże dane cały czas się zmieniają.

Biały Dom poinformował o śmierci Abu Ihrahima al-Kurasziego, który był formalnym przywódcą Państwa Islamskiego. Mężczyzna zginął podczas operacji antyterrorystycznej przeprowadzonej przez amerykańskich żołnierzy. Al-Kurshai uważany był za globalnego terrorystę, dlatego jego śmierć może poważnie wstrząsnąć całą organizacją tzw. Państwa Islamskiego.