Kryzys kontenerowy, czyli mocne pokłosie koronakryzysu
Nie da się ukryć, że obecna dziś globalizacja pozwoliła nam wejść na całkowicie nowy poziom handlu. Ma to jednak także i złe strony, ponieważ dwie trzecie światowego handlu idzie drogą morską. Dlaczego tak jest? Ponieważ transport kontenerowcami jest najbardziej opłacalny i w gruncie rzeczy najszybszy.
Sytuacja rozwija się od początku pandemii, czyli Wuhan
Początek kryzysu kontenerowego rozpoczął się wraz z epidemią wirusa z Wuhan, ponieważ pierwszy lockdown w Chinach trwał 20 dni. Wówczas wszystkie porty były całkowicie zamknięte, wstrzymano ruch na lotniskach, co doprowadziło do światowej stagnacji. Branża logistyczna odczuła to bardzo drastycznie, ponieważ Chiny są dziś jedną z najważniejszych światowych gospodarek.
Kolejne następstwa kryzysu kontenerowego
Kolejne wydarzenia działały na zasadzie kuli śnieżnej, ponieważ następne lockdowny (tym razem w Ameryce i Europie) doprowadziły do jeszcze większych przestojów w światowym łańcuchu dostaw. To właśnie dlatego dziś zmagamy się z kryzysem chipów, czy tak zwanym kryzysem kontenerowym.
Dziś nadal wiele branży zmaga się z brakami dostaw oraz gigantycznymi opóźnieniami. Jednym z takich głośnych opóźnień jest to, że z dużym prawdopodobieństwem do Europy nie dotrą na święta tanie choinki z Chin, zaś ich obsuwa potrwa około 2-3 tygodni. Pandemia pokazała, że opieranie światowej gospodarki na handlu morskim może być zwodnicze i doprowadzić do poważnych kryzysów całych sektorów.