Czego się dowiesz:
- Jak przebiegały dni oczekiwania pani Sary na poród?
- Jakie działania podejmowali lekarze w szpitalu w Stalowej Woli?
- Jakie były przyczyny i skutki zwłoki w podjęciu decyzji o cesarskim cięciu?
- Jakie kroki podjęła prokuratura w sprawie śmierci dziecka?
- Jakie były reakcje rodziny i pełnomocnika pani Sary na sytuację?
Oczekiwanie na poród
Sara Ożga, będąc po terminie planowanego porodu, zgłosiła się do szpitala w Stalowej Woli 22 maja. Z powodu małej ilości wód płodowych, została w szpitalu. Partner pani Sary, Patryk Lato, dodaje:
"Cały czas mówili, że dzisiaj urodzi, że będzie w porządku".
Nieudane próby wywołania porodu
W kolejnych dniach lekarze starali się wywołać poród, jednak bezskutecznie. Mimo pytań i obaw pani Sary, lekarze zdecydowali się czekać. W sobotę, podczas dni otwartych szpitala, lekarze stwierdzili, że poród nie odbędzie się tego dnia. Pani Sara wspomina:
"Czekałam codziennie, aż zaczną coś robić. Pytaliśmy, czy nie będzie cesarki, skoro nic się nie dzieje, czy zaczną coś robić, skoro jest po terminie. Powiedzieli, że nie wiedzą, że zobaczą".
Tragiczny finał
Około godziny 19, po kolejnym badaniu KTG, lekarze natychmiast zdecydowali o cesarskim cięciu. Niestety, upragniona córeczka Pola już nie żyła. Rodzice obwiniają szpital za zwłokę w podjęciu decyzji o cesarskim cięciu.
Ojciec pani Sary, Tomasz Szkutnik, mówi:
"Po wszystkim było szukanie winnego: a może córka pali, a może pije, a że wada serca… I już było zrzucanie winy na kogoś".
Prokuratura w Stalowej Woli zajęła się sprawą, zabezpieczyła dokumentację medyczną i przekazała ją do prokuratury w Tarnobrzegu. Marcin Kurdziel z Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu informuje:
"W sprawie aktualnie są wykonywane czynności dowodowe, przesłuchiwani są świadkowie, zabezpieczana dokumentacja z leczenia matki dziecka, jak i również wykonywane są inne czynności dowodowe. Do czasu zakończenia sekcji zwłok i przesłuchania świadków nie mogę udzielić bliższych informacji na temat postępowania".
Pełnomocnik pani Sary,Szymon Psonka, dodaje:
"Uważam, że w tej sprawie zabrakło decyzji o cesarskim cięciu. Jeden dzień, drugi dzień i nie nastąpiła akcja porodu. Do mnie się nikt nie zgłosił i wedle mojej wiedzy do rodziców też nikt nie wystosował żadnych przeprosin, w zasadzie nie było żadnego słowa wyjaśnienia tej sytuacji".
Tymoteusz Zych z Fundacji Pomocy Ofiarom Błędów Medycznych podkreśla:
"Nie wystarczy rodzącą matkę podłączyć do urządzenia, ale trzeba też właściwie odczytywać wyniki badania".
Redakcja "Interwencji" próbowała skontaktować się z dyrekcją szpitala, ale otrzymała jedynie odpowiedź pisemną:
"Dyrekcja SPZZOZ Powiatowego Szpitala Specjalistycznego w Stalowej Woli zapewnia, że pozostaje w kontakcie ze służbami w celu wyjaśnienia sprawy. Jednak ze względu na trwające postępowanie prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Tarnobrzegu, do czasu jego zakończenia Szpital nie będzie udzielał informacji dotyczących szczegółów sprawy".
Pani Sara Ożga podkreśla:
"Chciałabym, by za to odpowiedzieli, bo każdy umywa ręce od tego, nikt w żaden sposób się nie poczuwa. Traktują to tylko tak, że zdarzyło się, taki przypadek się zdarza, a to nie miało prawa się zdarzyć".
źródło: Polsat News