Dlaczego Dorota umarła?
Najnowszy reportaż Uwagi! TVN przedstawia szczegóły tego zdarzenia. Rodzina zmarłej, Doroty, opowiada, że mieszkała w Bochni z mężem. Przyjechała na Podhale, aby odwiedzić matkę. W sobotnią noc nagle odeszły jej wody, więc wraz z mężem udała się do szpitala w Nowym Targu. "Miałem świadomość, że dziecko może się udusić, ponieważ nie ma wód płodowych. Jednak zostałem uspokojony, że jest żywe, że wszystko jest w porządku, i że lekarze będą obserwować jego rozwój. Lekarz dyżurujący powiedział mi, że są szanse na szczęśliwe zakończenie, jeśli żona pozostanie w łóżku"” - opowiadał jej mąż. Pan Marcin twierdzi, że pielęgniarki nakazały Dorocie leżeć z nogami nad głową, twierdząc, że w ten sposób może nastąpić powrót wód płodowych.
Stan ciężarnej kobiety szybko się pogarszał
Ostatni raz, gdy pani Dorota skontaktowała się z rodziną miał miejsce około 21 we wtorek. Kobieta przekazała wówczas, że czuje się źle, wymiotuje i ma dreszcze. O godzinie 5:20 następnego dnia lekarze stwierdzili, że stan pacjentki jest poważny i powiadomili jej rodzinę. Program Uwaga! opisuje, że nad ranem przeprowadzone badanie ultrasonograficzne wykazało obumarcie płodu, co skutkowało przewiezieniem kobiety na oddział intensywnej terapii. Według dokumentacji medycznej, w tym czasie miała siną i zimną skórę oraz była głęboko nieprzytomna. O godzinie 7:16 doszło do zatrzymania krążenia. Według informacji zawartych w artykule opublikowanym przez "Wyborczą", Dorota została zakwalifikowana do operacji dopiero po konsultacji z profesorem Hubertem Hurasem, konsultantem wojewódzkim ds. ginekologii i położnictwa, która miała miejsce 24 maja 2023 roku o godzinie 7:30. Najbliżsi Doroty relacjonują, że w dokumentacji medycznej widnieje informacja o zakwalifikowaniu pacjentki do natychmiastowego usunięcia macicy wraz z płodem. O godzinie 9:39 stwierdzono zgon.
Prawniczka rodziny twierdzi, że decyzje podejmowano zbyt późno
“ Nie była to piorunująca sepsa. Wykładniki stanu zapalnego rosły systematycznie, w ciągu dwóch i pół dnia. Pani Dorota spędziła w szpitalu trzy pełne doby. Bardzo bała się o siebie, o sytuację. Chciała, by lekarze przenieśli ją do innego szpitala. Lekarze odmówil” - przekazała mediom mec. Budzowska. Jak zaznacza, powinno się przeprowadzić rozmowę z rodzicami dziecka i podjąć decyzję odnośnie przerwania ciąży, nawet w przypadku gdy dziecko jest żywe, jeśli jest to jedyny sposób na uratowanie matki. Mecenas podkreśla, że lekarze mieli trzy dni na podjęcie takiej decyzji. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pani Doroty i jej nienarodzonego dziecka. W całej Polsce planuje się organizację marszów upamiętniających kobietę pod nazwą “ani jednej więcej", podobnie jak w przypadku śmierci Izy z Pszczyny.
Źródło: Uwaga TVN, Wyborcza, Gazeta.pl, Trybuna Polska