Koszmar podopiecznych trwał lata
Prezydent Mysłowic w wywiadzie z Dziennikiem Zachodnim zdradził kulisy piekielnego domu dziecka. Wyjawił, że w ośrodku nie istniały nagrody, ale za to kary były na porządku dziennym. Matki dzieci mieszkających w placówce kilkukrotnie dawały sygnały, że coś niepokojącego dzieje się w domu dziecka ale żadna z nich nie zdecydowała się zeznawać w tej sprawie. Prezydent przyznał się, że był sceptyczny wobec skarg matek, z uwagi na to, że dzieci zostały im już raz zabranie.
Nauczycielka napisała list w którym opisuje fatalne warunki domu dziecka
Nauczycielka, która nauczała w placówce zdecydowała się napisać i dostarczyć list do urzędu miast. Opisała w nim historię chłopca, który kilka lat przebywał w mysłowickim domu dziecka. Wójtowicz zadzwonił do kilku byłych mieszkańców domu dziecka, które po długich rozmowach zdecydowały się zabrać głos w tej sprawie. Prezydent dowiedział się od nich jakimi sadystycznymi metodami operowały zarówno dyrektorka jak i psycholożka placówki.
Dyrektorka została odsunięta od pełnienia obowiązków
24 marca prezydent Mysłowic odsunął dyrektorkę placówki od pełnienia obowiązków. Natomiast 25 marca taki sam los spotkał pracującą tam psycholożkę. Już kilka dni później, 29 marca do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o podejrzenia stosowania przemocy psychicznej i fizycznej wobec wychowanków domu dziecka. Na tę chwilę prowadzenie kontroli opieki nad dziećmi przejęła zastępczyni dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Mysłowicach. Wójtowicz zadeklarował, że zrobi wszystko aby doprowadzić tę sprawę do końca, a winni zostali ukarani.