Czy wybuch gazu w Katowicach był tylko wypadkiem?
W poniedziałek dziennikarze “Interwencji” Polsatu poinformowali, że dotarł do nich list, wysłany na kilka dni przed tragedią. Okazuje się, że prawdopodobnie nadawcami były dwie kobiety: matka i córka, które zginęły w jednym z mieszkań budynku parafii ewangelicko-augsburskiej i mężczyzna, który z nimi mieszkał, a który obecnie przebywa w szpitalu. Na chwilę przed wybuchem w budynku czuć było wyraźny smród gazu. “Wezwaliśmy fachowca z uprawnieniami, który zdążył zakręcić główny zawór, szykowaliśmy się do przeglądu instalacji w mieszkaniach".Powiedział "Faktowi" ks. Adam Malina, proboszcz parafii. Do przeglądu nie doszło, budynek wyleciał w powietrze zanim ktokolwiek zdążył przyjechać.
Co było w liście od ofiar wybuchu gazu w Katowicach?
“Jeśli ktoś się zastanawia, jak doszło do tej tragedii w Katowicach-Szopienicach to oto kilka słów wyjaśnienia" - tak zaczyna się list. "Nie pozostało nam nic innego jak rozszerzone samobójstwo, a tabletki nasenne pozwolą nam odejść skutecznie i po cichu" - piszą osoby poszkodowane. Dalej dowiadujemy się, że chcą zakończyć swoje życie ze względu na niesprawiedliwości doznane ze strony księdza, dla którego pracowały. “Z Cmentarza Komunalnego nawet Malina nas nie wyrzuci. Jedynym naszym życzeniem jest to, aby podczas naszego pochówku nie było żadnego klechy. Żaden klecha już na nas nie zarobi, czy to na naszym życiu czy śmierci. “
Co więcej rzeczony ksiądz miał utrudniać wyprowadzkę i poszukiwanie nowego lokum, jednocześnie grożąc, że wyrzuci lokatorów z budynku. “"Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że jedno z nas jest ciężko chore (nowotwór płuc z przerzutami), ale znieczulica działa i nic go nie obchodzi, zresztą czemu miałoby to go obchodzić skoro nie ma sumienia i każe nam opuścić mieszkanie, nie interesuje go czy trafimy pod most" Mowa tutaj o księdzu parafii, który miał ogromny posłuch wśród wiernych. "Byli w niego zapatrzeni jak w obrazek to wierzyli w każde jego kłamstwo, jakie im sprzedawał. Siła koloratki. żaden z tych ludzi nigdy chyba się nie zastanowił, jaki tak naprawdę jest człowiek, który przed nimi stoi na ambonie". Pełna treść listu nie została opublikowana ze względu na dobro sprawy, która aktualnie jest prowadzona przez prokuratorę.