Spis treści:
- Interwencja w bloku w Świętochłowicach
- Trzy przyjaciółki założyły zbiórkę dla Mirelli
- Rodzice Mirelli wprowadzali sąsiadów w błąd
- Rok 1997 – ostatni ślad po Mirelli
Interwencja w bloku w Świętochłowicach
Wieczorem 29 lipca 2025 roku, sąsiedzi usłyszeli dziwne odgłosy dobiegające z mieszkania, w którym mieszkali rodzice Mirelli. To właśnie wtedy, pani Luiza, mieszkanka tego samego bloku, wezwała policję.
”Wszystko zaczęło się od głosów dobiegających z tego mieszkania. Był bardzo późny wieczór, gdy wezwaliśmy policję” – relacjonowała kobieta.
Po przybyciu funkcjonariuszy, drzwi zostały otwarte. Wewnątrz znaleziono 42-letnią kobietę, w stanie skrajnego wycieńczenia. Mirella wyglądała jak osoba w podeszłym wieku, była zaniedbana i miała liczne rany. Została przewieziona do szpitala. Sąsiedzi nie mogli uwierzyć, że przez prawie trzy dekady, żyła obok nich w całkowitej izolacji.
W mieszkaniu panowały złe warunki sanitarne. Kobieta nie posiadała nawet własnych ubrań. Jak ustalono, nie wychodziła na zewnątrz od 1997 roku, kiedy miała 15 lat. Od tego momentu nie była u lekarza, dentysty ani fryzjera. Nie miała dowodu osobistego, ani żadnych dokumentów potwierdzających tożsamość.
Trzy przyjaciółki założyły zbiórkę dla Mirelli
Po ujawnieniu sprawy, losem kobiety przejęły się trzy mieszkanki Świętochłowic – Luiza, Laura i Aleksandra Salbert. To one postanowiły zorganizować pomoc dla niej pomoc. Aleksandra Salbert założyła internetową zbiórkę na portalu pomagam.pl, aby sfinansować leczenie i rehabilitację Mirelli.
”Rodzice wyrządzili Mirelli wielką krzywdę. Wierzymy, że ta dziewczyna odzyska swoje życie”- powiedziała Aleksandra Salbert. Kobiety przez dwa miesiące odwiedzały Mirellę w szpitalu, gdzie przebywała po jej odnalezieniu. Stan jej zdrowia fizycznego i psychicznego, wymaga długiej rehabilitacji.
Według ich relacji, Mirella sama przyznała, że ostatni raz była na zewnątrz, gdy miała 15 lat. Rodzice zabronili jej opuszczać mieszkanie. Jakimś sposobem, zdołali utrzymać ją w zamknięciu przez lata, nie wzbudzając podejrzeń otoczenia.
Rodzice Mirelli wprowadzali sąsiadów w błąd
Z relacji mieszkańców wynika, że rodzice kobiety przez lata wmawiali wszystkim, że ich córka zaginęła jako nastolatka. Niektórzy sąsiedzi słyszeli, że wróciła do biologicznych rodziców.
”Ta historia wydaje się nieprawdopodobna, ale to prawda. Sąsiadom mówiono, że ich córka zaginęła. Ale nikt jej nie szukał, wtedy zmienili wersję. Twierdzili, że wróciła do swoich biologicznych rodziców” - mówiła Aleksandra Salbert.
Rok 1997 – ostatni ślad po Mirelli
Według ustaleń, ostatni raz Mirella była widziana w 1997 roku. Miała wtedy 15 lat. Po tym czasie ślad po niej zaginął. Nikt nie zgłosił zaginięcia dziewczyny. Żadne instytucje nie zainteresowały się jej losem, mimo że zniknęła z dnia na dzień i przestała chodzić do szkoły. Dopiero po 27 latach wyszło na jaw, że dziewczyna nigdy nie opuściła mieszkania.
Przyjaciółki, które dziś wspierają Mirellę, nie potrafią zrozumieć, jak to możliwe, że nikt nie zauważył jej zniknięcia.
”To był rok 1997, gdy ślad po Mirelli zaginął. Tym powinni się zająć śledczy, chociaż sprawa pewnie się już przedawniła” – mówią kobiety.
Śledczy mają ustalić, dlaczego rodzice przetrzymywali córkę i jak udało im się ukrywać ten fakt przez tyle lat.
”To, co dla nas jest codziennością, dla niej będzie niesamowitym przeżyciem". Sprawą uwięzienia kobiety zajmuje się policja, która zwróciła się o pomoc do do lokalnego ośrodka pomocy społecznej. - Czekamy na informację zwrotną co do sytuacji życiowej tej kobiety, celem podjęcia dalszych czynności w tej sprawie – przekazała mł. asp. Anna Hryniak z KMP w Świętochłowicach.
We wtorek portal slazag.pl poinformował, że kobieta po wypisaniu ze szpitala, ponownie trafiła do domu, w którym była przez lata przetrzymywana.
Źródło: Fakt, Polsat News