Spis treści:
- Zwarcie instalacji elektrycznej w pomieszczeniach z ptakami
- Decyzja inspektora o wyłączeniu obiektu
- Strażacy walczyli z ogniem przez wiele godzin
- Papugarnia spłonęła mimo prób ratunku
Zwarcie instalacji elektrycznej w pomieszczeniach z ptakami
W poniedziałek, około godziny 16 mł. insp. Andrzej Borowiak, przekazał szczegółowe informacje na temat ustaleń śledczych.
"Jesteśmy po szczegółowych oględzinach miejsca pożaru wraz z biegłym sądowym z dziedziny pożarnictwa. Otrzymaliśmy pisemną opinię, że przyczyną pożaru bez wątpliwości było zwarcie instalacji elektrycznej w pomieszczeniach, gdzie znajdowały się ptaki. To pomieszczenie bezpośrednio sąsiaduje z budynkiem, w którym jest market Chata Polska” – poinformował rzecznik policji.
Kompleks przy ulicy Strzeszyńskiej, ma powierzchnię około 4800 metrów kwadratowych. Jak podali strażacy, uratowano jedną trzecią obiektu, natomiast pozostała część została spalona i zalana wodą, podczas akcji gaszenia pożaru.
Decyzja inspektora o wyłączeniu obiektu
Na miejscu zdarzenia, pracował od rana Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego dla Poznania, Paweł Łukaszewski. Po godzinie 5 rano, można było już wejść do obiektu i ocenić stan techniczny, głównie elementów konstrukcyjnych, mających wpływ na możliwość użytkowania tego obiektu. Skala zniszczeń po pożarze jest jest bardzo duża.
Szczególnie ucierpiała więźba dachowa. Inspektor podjął decyzję o wyłączeniu z użytkowania zarówno Galerii Podolany, jak i budynku sklepu Chata Polska.
"W związku ze skalą uszkodzeń, która uniemożliwia użytkowanie w sposób bezpieczny, nawet jakiejś części jednego z tych obiektów, podjąłem dzisiaj decyzję o wyłączeniu z użytkowania jednej i drugiej części” – wyjaśnił Łukaszewski.
Strażacy walczyli z ogniem przez wiele godzin
Służby zostały powiadomione o pożarze w sklepie spożywczym przy ulicy Strzeszyńskiej, w niedzielę przed godziną 21. Po przybyciu na miejsce, strażacy stwierdzili, że ogień przeniósł się na sąsiednie pawilony Galerii Podolany. Jak relacjonował aspirant Marcin Tecław, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu, w kulminacyjnym momencie akcji na miejscu pracowało 28 zastępów straży pożarnej i ponad 100 strażaków.
W skład kompleksu wchodziły m.in. papugarnia, apteka, sklep z odzieżą, salon optyczny, punkt z dronami oraz klub sportowy. Ogień został zlokalizowany około godziny 3 w nocy, co oznaczało, że od tego momentu nie rozprzestrzeniał się już na kolejne budynki. Żaden z uczestników akcji nie odniósł obrażeń.
Papugarnia spłonęła mimo prób ratunku
Jak podkreślił aspirant Marcin Tecław, strażacy musieli wycofać się z części budynku, w której znajdowały się 27 papug. Nie udało się uratować żadnej z nich.
"Wiemy, że jest spore poruszenie w związku z papugami. To nie było tak, że zbagatelizowaliśmy sytuację. Z bólem serca, ale musieliśmy się wycofać. Jedna rota strażacka ruszyła w kierunku miejsca, gdzie była zlokalizowana papugarnia. Po drodze natrafili na pożar, który też musieli ugasić, żeby ruszyć dalej. To była bardzo dynamiczna sytuacja. Doszło tam też do zapalenia gazów pożarniczych. W związku z tym w pewnym momencie, ze względów bezpieczeństwa, zapadła decyzja o wycofaniu strażaków na jakiś czas. Kiedy mogli ponownie wrócić, było już za późno na ratowanie zwierząt” – poinformował Marcin Tecław.
W mediach, pojawiły się po pożarze liczne spekulacje, dotyczące możliwego podpalenia obiektu. Policja stanowczo zdementowała te informacje.
Źródło: TVN24, KW PSP Poznań/Facebook